Wędrówka letnia Kręgu Chrystusa Króla

322 lipca Krąg Chrystusa Króla ruszył pociągiem na wschód, aby wędrować po Roztoczu. Powielogodzinnej podróży, późną nocą wysiedliśmy na stacji w Horyńcu-Zdroju, znajdującegosię już tylko 5km od granicy polsko-ukraińskiej. Tory prowadziły dalej, ginąc w mroku imgle…

Nasz szlak prowadził jednak na zachód, do Krasnobrodu, gdzie znajduje się SanktuariumMatki Boskiej Krasnobrodzkiej. Pięć dni wędrówki nieraz wymagało od nas pokonywaniaswoich słabości, walki ze zmęczeniem i uczyło pokory. Szczególnie, kiedy okazywało się żenie wszystko idzie zgodnie z planem, trzeba naprawiać w marszu plecak, który również niewytrzymał tempa lub mapa nie odpowiada rzeczywistości wokół nas. Jak zwykle w takichsytuacjach napięte do granic nerwy w połączeniu ze zmęczeniem mogły powodować spięcia,jednak po każdej burzy wracał spokój. I poczucie braterstwa, podbudowane wspólnym celem.

Po drodze, mimo wszystkich przeciwności, czekało też na nas wiele atrakcji. Hitemokazały się świetnie zachowane bunkry Linii Mołotowa z czasów II Wojny Światowej,których eksploracja dostarczała tyle samo wrażeń za pierwszym jak i za piątym razem.Innym rodzajem wojennego memento były cmentarze poległych żołnierzy z różnych stron.Napotkane po drodze drewniane cerkwie, świadectwa wielokulturowości regionu, rozpalaływyobraźnię, ale też przygnębiały z powodu złego stanu swego zachowania.

Nie można też zapomnieć o całym uroku i pięknie Roztocza zawartym w nieskażonej naturze,szumiących lasach, pagórkach pokrytych złotymi kłosami i rozgwieżdżonym niebie. A takżeo serdecznych mieszkańcach tej sielskiej krainy. Udało nam się również kilka razy pośpieszyćim z pomocą, którą odwzajemniali racząc spragnionych wędrowców chłodnymi sokami.

Niewątpliwie, jednym z najmocniejszych punktów programu był spływ rzeką Tanew. Mimoostrzeżeń właściciela kajaków, o bardzo wymagającym odcinku, pełni optymizmu i wiarywe własne możliwości ruszyliśmy w dół rzeczki. Przestrogi okazały się nie bezpodstawne.Już na początku trzeba było z mozołem torować sobie drogę wśród gęstych, przybrzeżnychszuwarów. Kolejną atrakcją spływu były mini-wodospady, wymagające albo niemałej odwagii zgrania dwójki wioślarzy aby je przepłynąć, albo wytargania kajaka na brzeg i przeniesieniago wokół przeszkody. Te i inne wyzwania czekające na nas na rzece, dały nam mocno wkość. Zostaliśmy zmuszeni do zakończenia spływu w połowie trasy z racji już zbliżającegosię wieczoru, mimo żalu i chęci przepłynięcia całego odcinka.

W sobotę 28 lipca, dotarliśmy do upragnionego celu – sanktuarium w Krasnobrodzie zcudownym wizerunkiem Matki Bożej. Tak jak koniec wieńczy dzieło, tak naszą wędrówkęzakończyła uroczysta Msza Święta, w czasie której nasz skaut, Bartek Ganczarski, dał popisniezwykle kunsztownej gry na organach. Po zakończonej Eucharystii, robiąc w biegu ostatniepamiątkowe zdjęcia, popędziliśmy na busa, który odwiózł nas na pociąg do domu…

Piotr Małolepszy
(fot. Witek Świątkowski)

 

Dodaj komentarz