Pamiętacie z dzieciństwa bajki, w których na obrazkach były drzewa przykryte śnieżnymi czapami, krajobrazy z wirującymi gwiazdkami śniegu, domki z migającymi światłami ukryte w śnieżnych zaspach czy bałwany z czerwonymi garnkami na głowie, marchewkowym nosem i węglowymi oczami? Tak właśnie wyglądała nasza tegoroczna wędrówka zimowa w Szklarskiej Porębie
W noc przyjazdu mroźne powietrze zamieniało nasze oddechy w obłoki pary, które wyznaczały naszą drogę na miejsce noclegu. Pierwszy wieczór upłynął pod znakiem niewielkiego rozgardiaszu, ale szybko odnalazłyśmy wspólny rytm. Drugi, najważniejszy dzień to wielka wyprawa do wodospadu Kamieńczyka i na Halę Szrenicką. Plany miałyśmy znacznie ambitniejsze, ponieważ pierwotnie chciałyśmy uderzyć aż na Szrenicę, ale pogoda zweryfikowała nasze zamiary – w zaspach do pasa podczas zamieci śnieżnej ciężko wyruszyć na nieprzetarty szlak. Takie warunki skutecznie odwiodły nas od dalszej wędrówki. Przemoczone, zaśnieżone, ale szczęśliwe ogrzałyśmy i wzmocniłyśmy się w schronisku na Hali Szrenickiej przed drogą powrotną.
Jeśli myślicie, że to koniec atrakcji na ten dzień to jesteście w błedzie. W planach na wieczór były jeszcze niezwykle interesujące konferencje, które wzbudziły żywe dyskusje
i wywołały wiele sprzecznych emocji. Oprócz tego mogłyśmy wyżyć się manualnie i plastycznie projektując i wykonując lampiony adwentowe. Wieczór upłynął pod znakiem spontanicznej adoracji w bardzo klimatycznej kapliczce oraz przyznawania stopni. To był niezwykły czas dla dwóch przewodniczek z naszego ogniska – Ani i Magdy. Dysputy tego wieczoru trwały do późnej nocy.
W niedzielę uczestniczyłyśmy w niezwykłej Mszy świętej w kościółku, który stoi na górze i dzielnie opiera się wszelkim atakom śniegu i brzydkiej pogody. Tego dnia miałyśmy okazję wziąć udział w kolejnych konferencjach kończących się burzliwymi debatami.
W nagrodę za szybkie ogarnięcie się i naszego miejsca noclegowego poszłyśmy na obiad do pizzerii. Podczas niego zapadły niezwykle ważne decyzje dotyczące nadchodzącego wielkimi krokami lata. Ojcowie, którzy gościli nas przez weekend, okazali się kolejnymi cudownymi ludźmi, których mogłyśmy spotkać na swojej drodze.
Karolina Myszka wędr.
fot. Ania Sitek wędr.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.